Alina Tercjak-Huk ma tyle zajęć, że wiele osób podziwia ją i pyta, skąd na to wszystko bierze siłę i czas. Są jednak i tacy, co jej zazdroszczą, albo ironizują, że jeszcze trochę, to i srokę za ogon złapie. Ona tym się jednak nie przejmuje i robi swoje.
Razem z mężem prowadzi spore gospodarstwo rolne. Uprawiają około 30 ha. Wszystko obsiewają zbożami, a zebrane ziarno sprzedają. Pani Alina pracuje również w jednej z włodawskich firm, a do tego jest sołtyską Zahajek. Chyba dobrą, bo funkcję pełni już 13 lat.
- Jest to moja czwarta kadencja. Wybierają mnie ludzie, to prawda, ale zawsze znajdzie się ktoś, komu nie podoba się to, co robię. Nieraz już myślałam, żeby zrezygnować z sołtysowania – opowiada.
Choć bardzo by chciała, zbyt wiele w sołectwie zrobić nie może, bo gmina Wyryki jest jedną z biedniejszych w regionie i nie na wszystko są pieniądze.
- Nie poddajemy się. Byliśmy pierwszą miejscowością w gminie, w której został wybudowany plac zabaw, jeszcze za poprzedniego wójta. Fantastyczna sprawa, bo dzieci w naszej wsi jest dużo i mają gdzie spędzać wolny czas. Odnowiliśmy przystanki i od kilku lat sukcesywnie remontujemy naszą świetlicę wiejską. Zrobiliśmy siłownię, więc także starsi mają coś dla siebie. W ubiegłym roku wymieniliśmy instalację elektryczną. Na parkingu przy świetlicy ułożyliśmy kostkę, co też nie wszystkim się podobało. Nawet plotkowali, że za pieniądze sołeckie mam kostkę na swojej posesji. Ale nie mogę się załamywać takimi rzeczami. Robię, co do mnie należy. W przyszłym roku planujemy z radą sołecką wymianę okien w całym budynku i malowanie ścian, oczywiście w czynie społecznym. Pieniądze na farbę dał nam wójt – dodaje pani Alina.
Pomiędzy pracą na gospodarstwie, pracą w prywatnej firmie i sołtysowaniem znajduje czas również na to, aby pomagać innym. Od pięciu lat współpracuje z włodawskim oddziałem Polskiego Czerwonego Krzyża oraz Bankiem Żywności w Lublinie.
- Magda Gryglicka, kierownik powiatowego PCK zapytała, czy znam jakąś rodziny, która potrzebuje ubranek dla dziecka. Oczywiście znałam, więc bez problemu te ubranka rozdysponowałam. Magda stwierdziła, że skoro tak dobrze mi poszło, to zaprasza mnie do współpracy przy rozdawaniu żywności, a ja bez wahania się zgodziłam. Mnóstwo pracy z tym mamy. Tylko ostatnim razem przyjechały cztery transporty żywności po 12-13 ton. Pomogli nam wtedy żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, ale wcześniej sami wszystko rozładowywaliśmy i wnosiliśmy do świetlicy, dzieliliśmy i wydawaliśmy. Z tej pomocy korzysta nawet około 600 mieszkańców naszej gminy, to ogromna liczba – relacjonuje Tercjak-Huk.
To nie jedyne akcje, w których uczestniczy. Przez trzy lata udzielała się także w Szlachetnej Paczce, jako wolontariuszka. - Koleżanka namówiła mnie do udziału i poprosiła, abym wskazała jakieś rodziny do obdarowania z naszego terenu. Powiedziała, że jako sołtyska najlepiej wiem, kto potrzebuje pomocy. Pierwszego roku zgłosiłam dwie rodziny. Jedna przeszła weryfikację i została obdarowana. Rok później trzy rodziny otrzymały szlachetną paczkę. A w kolejnym roku na pięć rodzin zgłoszonych, cztery przeszły weryfikację i otrzymały paczki, warte nawet po około 3 tys. zł. Niestety, byli i tacy, którzy nie za tę działalność krytykowali. Ludzka zawiść i zazdrość jest niepojęta. Niektórzy opowiadali, że ja dla swoich załatwiam, dla wybranych i znajomych. Niestworzone historie do nas docierały. Dlatego w tym roku zrobiłam przerwę i nie uczestniczyłam w Szlachetnej Paczce. Może w przyszłym roku znów się przyłączę – tłumaczy sołtyska.
Jest również skarbniczką we wspólnocie gruntowej i ławnikiem w sądzie rodzinnym. - Na jednej z sesji rady gminy wójt poinformował nas, że kończy się kadencja ławników i potrzebni są kandydaci na kolejne trzy lata. Stwierdził, że nasza gmina musi mieć swojego przedstawiciela. Spełniałam wszystkie wymogi, więc zgłosiłam się, bo zaintrygowała mnie ta praca. Sęk w tym, że z powodu COVID-19 żadne posiedzenie jeszcze nie odbyło się, zostaliśmy jedynie przeszkoleni i wiem, że mamy zajmować się sprawami związanymi z adopcją – przekonuje.
Skąd pani Alicja bierze czas na to wszystko? Twierdzi, że nie jest tak źle, bo ma bardzo wyrozumiałego szefa, który daje jej wolne, kiedy tylko potrzebuje. A przy gospodarstwie, to dzieci trochę ją wyręczają.
Napisz komentarz
Komentarze