5 sierpnia ub.r. wieczorem na pl. Łuczkowskiego w Chełmie, podczas koncertu disco polo pojawił się mężczyzna z bronią w kaburze przypiętej do paska spodni. Był pijany i nie mógł utrzymać równowagi. Jak się później okazało, miał około 2 promili w wydychanym powietrzu.
Jak opowiadał nam chełmianin, który widział to zdarzenie, wszyscy, którzy stali w pobliżu, bardzo się przestraszyli, bo nie wiedzieli, jak mężczyzna się zachowa i czy zaraz nie zacznie strzelać do ludzi.
- Tyle ostatnio mówi się o szaleńcach terrorystach. Od razu wyobraziłem sobie zamachy we Francji i Niemczech. Na szczęście ktoś zadzwonił na policję. Funkcjonariusze już po chwili byli na miejscu. Obezwładnili tego człowieka, zakuli go w kajdanki i wsadzili do radiowozu. To była akcja jak z filmu sensacyjnego - mówił.
Na szczęście niewiele osób widziało całe zajście i nie doszło do wybuchu paniki. Przerażeni ludzie mogliby się stratować.
Okazało się, że zatrzymany to 56-letni mieszkaniec Chełma. Noc spędził w policyjnej izbie zatrzymań. Na drugi dzień został doprowadzony do prokuratury. Podczas przesłuchania tłumaczył, że broń znalazł na ulicy. Natomiast w imprezie na pl. Łuczkowskiego nie uczestniczył, tylko tamtędy przechodził. Na szczęście nie mógł nikomu wyrządzić krzywdy, był to tylko straszak.
56-latek będzie odpowiadał przed sądem za wejście z bronią na teren imprezy masowej. Chełmska prokuratura zastosowała wobec niego dozór policji. Mężczyzna przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył wyjaśnienia. Godzi się na wydanie wyroku skazującego bez przeprowadzania rozprawy. Uzgodniono, że karą dla niego ma być rok ograniczenia wolności oraz przepadek pistoletu. Miałby wykonywać kontrolowaną pracę na cele społeczne (30 godzin). Ostateczna decyzja należy jednak do sądu.
Napisz komentarz
Komentarze