- Widoczność jest ograniczona do 20 metrów. Dziwię się, że od czasów przedwojennych stoi tam niezamieszkały budynek, a krzewy zasłaniają widoczność. Gdy w porę szlabany nie zostaną zamknięte nie ma szansy na uniknięcie zderzenia - mówi pan Kazimierz. - Tak było w 1968 roku, pracowałem wówczas jako kierowca autobusu. Miałem wjechać na przejazd kolejowy i w ostatniej chwili gwałtownie zahamowałem, unikając śmierci. Dlaczego nikt do tej pory nic z tym nie zrobił?
Polecamy również: Pisarka z Krasnegostawu z drugim thrillerem psychologicznym
Na kiepską widoczność skarży się też pani Joanna.
- Rozumiem, że przejazd jest zamykany, jak jedzie pociąg, ale przecież różnie to bywa. Kilka miesięcy temu doszło u nas do tragicznego wypadku. Przejazd też był strzeżony - tłumaczy.
O problemie rozmawialiśmy z dyrektorem technicznym PKP Polskie Linie Kolejowe.
- Znam temat. Już się nim zajmujemy - przekonuje. - Teren nie należy do nas, ale wystąpimy do PKP SA, aby ustalić, czy dom jest opuszczony. Niestety ani budynek, ani teren nie należą do nas.
Dyrektor wyjaśnił także, że przejazd Chełm Miasto ma kategorię A, czyli posiada system ostrzegania w postaci rogatek. Teoretycznie więc nic nie powinno się zdarzyć. Gdy jedzie pociąg, szlaban musi być zamknięty. Ale jak wiemy, bywa różnie.
- Dostrzegamy problem z widocznością i już się nim zajmujemy - zapewnia dyrektor techniczny PKP PLK.
Napisz komentarz
Komentarze