- To zawsze jakieś forma zarobku, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Jeśli komuś nie chce się zbierać, a ma ochotę na jagody z lasu, to ma idealne rozwiązanie. U mnie słoik półlitrowy kosztuje 15 zł, ale wiem, że ludzie sprzedają i po 20 zł. Jagody to nie grzyby, więc nie ma obawy, że można pomylić czymś trującym - mówi pani Hanna, która swój kramik ma na trasie Chełm - Włodawa.
- My nie lubimy jeździć do lasu i zbierać jagód, bo to bardzo czasochłonne zajęcie. Raz czy dwa razy do roku po prostu kupujemy na rynku. Słoik 0,5 l kosztował 15 zł, ale zastanawiałam się nad 0,9 l po 25 zł na rynku we Włodawie - tłumaczy pani Bożena z ulicy Chełmskiej.
Sprzedaż jagód leśnych pozwala na podreperowanie budżetu domowego, a do tego jest zwolniona z opodatkowania. Zasada ta wynika z art. 21 ust. 1 pkt 73 ustawy o PIT. Aby jednak skorzystać z prawa do zwolnienia, zbiory muszą być dokonywane osobiście albo z udziałem członków najbliższej rodziny.
Inaczej sprawa ma się, jeśli chodzi o grzyby. O ile grzybiarze są zwolnieni z podatku, to jednak podlegają ustawie o bezpieczeństwie żywności i żywienia. W myśl tych przepisów ten, kto chce sprzedawać grzyby drobnym konsumentom, musi posiadać atest wydany przez osobę, która ma uprawnienia klasyfikatora grzybów lub grzyboznawcy. Według rozporządzenia ministerstwa zdrowia sama sprzedaż grzybów powinna odbywać się wyłącznie na targowiskach i w placówkach handlowych.
Napisz komentarz
Komentarze