- Po stwierdzeniu zdarzenia dyrektor Lubelskiego Zarządu Obsługi Przejść Granicznych w Chełmie Damian Wierak zwrócił się do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Lublinie Delegatura w Chełmie o podjęcie interwencji w sprawie śnięcia ryb w zbiorniku retencyjno-chłonnym na terenie Drogowego Przejścia Granicznego w Dorohusku – wyjaśnia Agnieszka Strzępka, rzeczniczka prasowa wojewody lubelskiego.
Andrzej Wereszczyński, p.o. kierownika chełmskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Lublinie stwierdza, że nic nie wskazywało na to, aby ktoś celowo zatruł zbiornik, który nie jest de facto zbiornikiem hodowlanym, a ryby pojawiły się w nim w sposób naturalny.
- Jest to zbiornik, którego głównym zadaniem jest przyjmowanie wód opadowych i roztopowych z drogi. Po otrzymaniu zgłoszenia o śniętych rybach zmobilizowaliśmy naszą grupę pomiarową w celu pobrania próbek. Jeśli idzie o stan formalno-prawny tego zbiornika, to obiekt jest odpowiednio udokumentowany. Wody Polskie wydały pozwolenie wodno-prawne. Zostały określone parametry zawiesiny i węglowodorów. Zbiornik nie posiada odpływu, zatem nie ma możliwości, aby ten stan bezpośrednio zagroził środowisku naturalnemu – wyjaśnia Wereszczyński.
Sugeruje jednocześnie, że za stan wody w zbiorniku może odpowiadać zwiększone stężenie olejów i smarów, które przedostają się do niego wraz z wodami opadowymi i roztopowymi. Obiekt znajduje się w pobliżu przejścia granicznego, miejsca uczęszczanego w sposób szczególnie intensywny. Samochody, które tamtędy przejeżdżają, znajdują się w różnym stanie technicznym, z niektórych wyciekają niektóre płyny eksploatacyjne.
- Woda, zanim trafi do zbiornika, filtrowana jest przez kilka separatorów. Następnie część zostaje wchłonięta, a część odparowuje. Na pierwszy rzut oka nie dostrzegliśmy w tej wodzie większej zawiesiny ropopochodnej. Może niewielkie ślady. Nie wyglądało to jednak na celowy upust np. oleju do zbiornika. Ryby, które się tam znajdowały, nie były rybami hodowlanymi. Trafiły tam w sposób naturalny, można by rzec, przez przypadek. Były dosyć małe, liczyły do 10 cm długości i to zapewne dlatego zareagowały w taki, a nie inny sposób – wyjaśnia szef jednostki.
Za możliwą przyczynę śnięcia ryb uznaje się również szok termiczny, wynikający z dużej różnicy temperatur. W ciągu dnia temperatury były bowiem ostatnio dosyć wysokie, natomiast wieczorem i w nocy panował przymrozek. To te zmiany oraz niewielka ilość wody znajdująca się w zbiorniku mogły zdecydować o wyginięciu ryb.
- Z dokumentacji zbiornika wynika, że separatory czyszczone są regularnie, zachowane w dobrym stanie i spełniające swoje zadanie. Obecnie weryfikujemy, czy stężenia substancji znajdujących się wodzie przekroczyły dopuszczalne wartości. Np. norma dla oleju, który może się tam znaleźć, to od 30 do 50 mg na litr – przypomina inspektor.
Urzędnicy informują, że odłowione ryby zutylizowano. Do sprawy powrócimy.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze