Nie tak dawno przy ul. Grota Roweckiego jeden z przechodniów - pan Mariusz - zauważył bezdomnego, rannego ptaka jerzyka. Ponieważ zwierzę znajdowało się na daszku nad drzwiami do klatki, nie mógł go ściągnąć bez drabiny. Prosił więc o pomoc mieszkańców bloku, jednak bezskutecznie.
Całe zajście miało miejsce ok godz. 16.00. Mężczyzna, chcąc koniecznie pomóc bezbronnemu ptaszkowi, zadzwonił do straży miejskiej, lecz usłyszał, że strażnicy nie zajmują się tego typu przypadkami.
- My jako straż miejska nie mamy jak zająć się zwierzęciem, bez względu na to, czy jest to ptak, kot czy pies. W przypadku takiego sygnału powiadamiamy odpowiednie instytucje, takie jak schronisko dla bezdomnych zwierząt - mówi Mariusz Gałęziowski, komendant straży miejskiej w Chełmie.
Pan Mariusz musiał pozostawić rannego ptaka, miał też przecież własne obowiązki. Jednak sumienie nie dawało mu spokoju i około godziny 20 wrócił, aby sprawdzić, co się z nim stało.
- Spadł ulewny deszcz, a temu biednemu ptaszkowi nikt dalej nie pomógł. A gdyby był to tygrys, to też nikt by nie zareagował? A człowiek? Straszna znieczulica - opowiada nam mężczyzna o wielkim sercu.
Wykonał więc kolejny telefon - miał nadzieję, że pod numerem 112 ktoś mu podpowie, gdzie zgłosić tę sytuację. Niestety, dyspozytor odesłał go do straży miejskiej. Sytuacja wydawała się patowa. Pan Mariusz, który od niedawna mieszka w Chełmie, zdobył jednak numer do schroniska dla zwierząt. Przez moment wstąpiła w niego nadzieja, którą dość szybko jednak stracił. W słuchawce telefonu usłyszał, że ptak, który od ponad 4 godzin (a być może znacznie dłużej), cierpi w deszczu i zimnie, jest zbyt mały, aby pracownicy schroniska mogli się nim zająć...
Rozżalony mężczyzna znów zadzwonił pod numer alarmowy 112. Dyspozytor, z którym tym razem rozmawiał, był bardziej empatyczny. Poprosił o chwilę cierpliwości i skontaktował się z chełmskimi strażakami.
Druhowie z Państwowej Straży Pożarnej w Chełmie przyjechali, zdjęli ptaka z daszku, który - jak się okazało - był zaplątany w kabel. Jerzyk po oswobodzeniu najwyraźniej zapragnął wrócić do swojego stada, bo gdy został wypuszczony, natychmiast odleciał...
- Nie spodziewałem się aż takiej znieczulicy ze strony mieszkańców, przechodniów, a nade wszystko ze strony służb! Cieszę się, że udało się pomóc tej bezbronnej istocie, ale niesmak pozostanie... - mówi pan Mariusz.
Co mógł jeszcze zrobić pan Mariusz? Czy służby miejskie nie powinny stanąć na wysokości zadania?
- Miasto posiada umowę z firmą Carmir, która na podstawie zgłoszeń dotyczących bezdomnych zwierząt odławia je i przetransportowuje do schroniska dla zwierząt - mówi Damian Zieliński z gabinetu prezydenta.
Problem w tym jednak, że chełmskie schronisko przeznaczone jest tylko dla psów. W innych przypadkach można próbować kontaktować się z Chełmską Strażą Ochrony Zwierząt, która na ile może, stara się zapewniać zwierzakom leczenie i dom tymczasowy.
Czytaj także:
- Chełm. Seanse słonecznych filmów w bibliotece. Kolejny już jutro
- Gm. Leśniowice. Śpiewali na żeglarską nutę. Czas na podsumowanie festiwalu
- Chełm. Tysiące ciuchów zarekwirowanych. Po czym celnicy poznali, że to podróbki z Bangladeszu?
- Chełmski adwokat skazany na trzy lata więzienia za usiłowanie zabójstwa
- Chełm. Imponujące odkrycia na Placu Łuczkowskiego. Archeolodzy są zmęczeni, ale zadowoleni...
Napisz komentarz
Komentarze