Jeden z członków Stowarzyszenia Odkrywców Ziemi Włodawskiej, przeglądając internetowe aukcje, natrafił na list syna do matki, w którym dziękował jej za przysłany list i opłatek.
- List pochodzi prawdopodobnie z archiwum niemieckiego lub austriackiego - wyjaśnia Robert Tokarski ze Stowarzyszenia Odkrywców Ziemi Włodawskiej.
Został napisany w roku 1942 i nadany z obozu pracy przymusowej Lager 22 Wiedeń – Lobau, prawdopodobnie wchodzącego w skład całego kompleksu Mauthausen zarządzanego przez D.A.F. - Niemiecki Front Pracy. Był adresowany do mieszkanki Włodawy Jadwigi Borysik, zamieszkałej przy ul. Nadstawnej. Fakt, że znalazł się na internetowej aukcji świadczy o tym, że nigdy nie dotarł do adresatki, która już nie żyje.
- Obozy pracy przymusowej były nierzadko strasznym miejscem, niewiele różniącym się się od obozów koncentracyjnych. Ciężka praca, kiepskie wyżywienie i brak opieki lekarskiej... - dodaje Tokarski.
Przedstawiony list to prawdopodobnie ostatnia rzecz po młodym mieszkańcu Włodawy. Może mieć wartość historyczną, ale odkrywców nie stać na jego zakup na aukcji internetowej.
- Może ktoś uratuje ten list i pamięć pani Jadwidze i jej synu. Jeżeli ktoś zna losy pani Jadwigi Borysik i jej syna prosimy o kontakt - apelują na swoje stronie facebookowej odkrywcy.
- Możliwe też, że żyją jacyś ich krewni, w takim przypadku również prosimy ich o kontakt - podkreśla Tokarski.
W komentarzach pod listem zamieszczonym na stronie internetowej Stowarzyszenia Odkrywców Ziemi Włodawskiej widać, że poruszoną tematyką interesuje się wiele osób. Jedna osób wspomina o liście kupionym na aukcji, którego autorem był żołnierz ze stalagu - czyli hitlerowskiego obozu dla jeńców wojennych. Szybko pojawiło się zapytanie, z jakiej jednostki wojskowej pochodził. Bo - jak się okazuje - ciekawostki z przeszłości interesują wiele osób, nie tylko członków Stowarzyszenia Odkrywców Ziemi Włodawskiej.
- My jednak działamy zgodnie z prawem. Szukamy, szperamy, wykopujemy z ziemi, ale nie po to, by sprzedać. Staramy się ocalić historię od zapomnienia... - kończy Robert Tokarski ze Stowarzyszenia Odkrywców Ziemi Włodawskiej.
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze