Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Sawin: Spłonęła żywcem we własnym domu

Rozpaczliwie wołała o pomoc, ale ani mąż, ani syn nie byli w stanie jej uratować. 62-letnia niepełnosprawna kobieta nie mogła wydostać się z płonącego domu. Tragedia rozegrała się w piątek wieczorem w miejscowości Petryłów.
Sawin: Spłonęła żywcem we własnym domu

Pan Mirosław wyłączył telefon i szykował się do snu. Zaniepokoił go zapach dymu. Wyszedł na korytarz, gdzie buchnęły na niego płomienie. Zrobił kilka kroków, zarzucił na siebie kurtkę i chciał wrócić do pokoju po żonę. Drzwi już płonęły. Nie był w stanie przejść przez ścianę ognia. Musiał się wycofać na zewnątrz.

- Pracowałem z kolegą na polu, niedaleko domu. Zobaczyłem płomienie buchające z drzwi domu. Pędem pobiegłem na podwórze. Z ojcem wybiliśmy szybę w oknie i próbowaliśmy ratować mamę. Nie dało się tam wejść. Polewaliśmy wodą ze szlaucha, ale nic to nie dało - opowiada 26-letni Mateusz.

62-letnia pani Maria była po udarze. Miała sparaliżowaną jedną stronę ciała i trudności z poruszaniem się. Gdy wybuchł pożar, wstała i upadła niedaleko stołu znajdującego się przy oknie.

- Ten stół przeszkadzał nam w jej wyciągnięciu. Wołała do mnie po imieniu. Krzyczałem: "Chwyć mnie za rękę!". Przez dym nic nie było widać. Nic nie mogliśmy zrobić - opowiada o dramatycznych chwilach pan Mirosław. Jego syn próbował nawet przez to okno wejść, ale tylko się poparzył. Jak mówi, niewiele już pamięta, tak szybko wszystko się działo. Ogień błyskawicznie się rozprzestrzeniał.

Sygnał o pożarze dotarł do strażaków w Chełmie ok. 21:40. Do akcji ściągnięto 34 ratowników z ośmiu zastępów. Gdy pierwsze jednostki przyjechały na miejsce, cały dom był już objęty pożarem. Gaszono ogień i zabezpieczano pogorzelisko do godz. 1:30 w nocy. Zwęglone ciało 62-latki zostało znalezione w jednym z pokojów.

- Prawdopodobną przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej. Cała konstrukcja domu była drewniana - informuje Wojciech Chudoba, rzecznik prasowy KM PSP w Chełmie.

Pogotowie udzieliło pomocy lekko poparzonym mężczyznom: ojcu i synowi. Nie wymagali hospitalizacji. Dom, w którym mieszkała rodzina, kwalifikuje się do rozbiórki. Całkowicie spalił się dach i większość pomieszczeń wraz z wyposażeniem. Poszkodowani tymczasowo zamieszkali w domu po sąsiedzku.

- Dom nie był ubezpieczony. Z rozbiórką może i sami sobie damy radę, ale na budowę nie mamy nic, żadnych materiałów - mówią poszkodowani.

Gospodarz mówi, że instalacja była do wymiany, umówił się już nawet z elektrykiem. Brakowało trochę pieniędzy, więc uzgodnili, że prace wykona w następnym miesiącu, gdy przyjdą pieniądze z jego, bądź żony renty. Nie zdążyli.

Już tego samego dnia wójt gminy Dariusz Ćwir obiecał poszkodowanym pomoc.

W Petryłowie to już drugi pożar w tym roku. Pod koniec lutego w nocy spalił się dom. Bez dachu nad głową została rodzina z małymi dziećmi. Gmina zapewniła poszkodowanym lokal zastępczy.


Teraz czytane:

Gmina żyje w strachu przed podpalaczem [CZYTAJ]


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamabaner reklamowy
KOMENTARZE
Reklama
Reklama
Reklama