Marcin Petruk: Jaki jest główny wątek "Loftu"? Jaka historia została opowiedziana w Pani najnowszej książce?
Magdalena Stachula: - Tak naprawdę, sporo mówi już sam tytuł. Loft, czyli mieszkanie w przestrzeni wielkomiejskiej, z którego obserwujemy przebieg fabuły, a w niej nie zabraknie osób, które są z pozoru idealne, jednak w swoich pięknych wnętrzach skrywają sekrety i kłamstwa. Na pomysł z napisaniem "Loftu" wpadłam, kiedy sama byłam w Gdańsku na festiwalu literatury kryminalnej i wynajęłam mieszkanie. Widziałam ludzi mieszkający wokół i przez obserwowanie ich codziennych zajęć, pojawiła się swego rodzaju autorska chęć dowiedzenia się, kim są, czy skrywają jakieś tajemnice, a to finalnie zainspirowało mnie do stworzenia nowej książki. Podczas pobytu w Gdańsku miałam też spotkanie autorskie, podczas którego padło pytanie, czy właśnie w tym mieście osadzę kiedyś akcję swojego thrillera i uznałam, że ten czas nadszedł.
MP: Jak przy każdej naszej rozmowie nie może zabraknąć pytania o inspiracje. Czy w ostatnim czasie pojawiły się jakieś nowe i czy, także z powodu ekranizacji jednej z książek, wyszły poza literaturę?
MS: Ostatnie miesiące są dla mnie dosyć burzliwe, a tym samym dosyć odkrywcze. Dwa miesiące temu premierę miał film "Nieobliczalna", właśnie na podstawie mojego thrillera, przez co weszłam w świat filmu, co z kolei wpłynęło również na mój sposób pisania i patrzenia na otaczający mnie świat. Zaczęłam też szukać inspiracji pod kątem tego, czy to, co napiszę, będzie nie tylko dobrym materiałem na książkę, ale również na ewentualne przeniesienie tego na ekran. W samym "Lofcie" możemy się doszukać chociażby motywu podobnego do "Okna na podwórze" Alfreda Hitchcoocka. Podobnie jak w moim debiucie, w "Idealnej", bohaterowie chcą pokazać światu siebie w innej postaci, niż są naprawdę, ukrywając pewne sekrety albo sprzedając kłamstwa najbliższym. Myślę, że wielu czytelników znajdzie w tej historii coś, czego sami doświadczyli.
MP: Zatrzymajmy się przy wątku filmu "Nieobliczalna". Podczas naszej poprzedniej rozmowy produkcja dopiero powstawała, teraz jesteśmy już po emisji. Jakie są Pani wrażenia po obejrzeniu ekranizacji własnej powieści?
MS: Przyznam, że było to bardzo ciekawe doświadczenie, a osoby zaangażowane w film oddały ducha książki. Oczywiście były pewne zmiany, ale to normalne, kiedy scenarzyści i reżyser zaczynają tworzyć historię opartą na czymś, coś od siebie dorzucają również aktorzy. Słyszałam bardzo dużo opinii od swoich czytelników, że film im się podobał, chociaż wolą książkę, co dla mnie jako pisarki jest budującym komplementem. Ekranizacja w pełni jednak spełniła moje oczekiwania, bardzo dobra obsada stanęła na wysokości zadania. Myślę, że to marzenie każdego autora, żeby jego książka została wzięta na warsztat filmowy. Trudno opisać emocje, kiedy obserwuje się to, jak świat, historia i bohaterowie, których stworzyliśmy, nabierają realnych kształtów. Mogę zdradzić, że obecnie inny producent zapoznaje się z moją twórczością, więc być może to nie koniec mojej przygody z filmem.
Czytaj również:
Napisz komentarz
Komentarze