Chodzi o rozporządzenie Ministerstwa Edukacji Narodowej dotyczące lekcji religii. W 2025 roku ma być tylko jedna godzina tego przedmiotu tygodniowo, ale już od poniedziałku 1 września miały wejść inne zmiany.
Łączone klasy na religii
W swoim rozporządzeniu MEN zdecydował, że w przedszkolach i szkołach lekcje religii mają być łączone jeżeli w danej klasie czy grupie na zajęcia chodzi mniej niż siedmioro uczniów lub przedszkolaków.
Oznacza to, że na wspólne lekcje mogą chodzić dzieci z pierwszej, drugiej i trzeciej klasy. Oraz wspólnie mogą się uczyć te ze starszych klas.
Katecheci nie chcą tych zmian
Przeciwko temu jest Kościół katolicki i katecheci. Uważają, że łączenie klas nie pozwoli na realizację programu. I stracą na tym uczniowie. Jednak Barbara Nowacka, szefowa MEN, była w tej kwestii nieugięta.
Z pomocą protestującym i episkopatowi, które sprzeciwia się tym rozwiązaniom, przyszła pierwsza Sądu Najwyższego. I skierowała sprawę do Trybunału Konstytucyjnego.
Ten ma sprawdzić, czy decyzje MEN są zgodne z konstytucją RP, ustawą o systemie oświaty oraz zapisami konkordatu między Stolicą Apostolską i Polską.
Zamieszanie przed pierwszym dzwonkiem
TK jeszcze wyroku nie wydał, ale przychylił się do stanowiska Episkopatu i zdecydował o zabezpieczeniu. A to oznacza, że przepisy powinny zostać zawieszone do czasu, aż Trybunał nie zajmie stanowiska.
Tłumacząc: przepisy dotyczące łączenia klas są, ale nie powinny być stosowane.
Czy tak się stanie? MEN broni swojego stanowiska. Uważa bowiem, że rozporządzenie w sprawie organizacji nauki religii jest zgodne z prawem i usprawni funkcjonowanie szkół i przedszkoli.
Wiceministra Katarzyna Lubnauer dodaje, że:
– Rozporządzenie daje większą swobodę dyrektorom w organizacji planu zajęć i nie wprowadza żadnych nakazów, nie przewiduje rozwiązań, które nie byłyby już stosowane w przypadku innych przedmiotów.
Sama Nowacka podkreśla, że Julia Przyłębska, prezes TK, „nie jest źródłem prawa”.
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze