Doniesienia o nieprawidłowościach w Collegium Humanum wywołały ogólnopolską debatę. W mediach ujawniono, że uczelnia wydawała dyplomy MBA w sposób budzący wątpliwości, w tym w przyspieszonym trybie, co skłoniło wiele samorządów do podjęcia działań.
Dlatego też niektórzy włodarze miast zdecydowali, że osoby reprezentujące miasto w radach nadzorczych muszą potwierdzić swoje kompetencje, zdając trudny egzamin państwowy. Składa się on z dwóch części: pisemnej i ustnej. W części pisemnej kandydaci muszą odpowiedzieć na 100 pytań testowych, zdobywając minimum 75% poprawnych odpowiedzi, aby przejść do części ustnej. Ta ostatnia polega na odpowiedzi na pytania problemowe przed komisją egzaminacyjną. Egzamin jest uznawany za bardzo wymagający – w kwietniu br. zdało go jedynie sześć osób spośród 29 zdających.
Szerokie konsekwencje w Polsce
Chełm nie jest jedynym miastem, które wprowadza takie regulacje. Podobne działania podjęły Gdańsk, Warszawa, Wrocław, Opole czy Sosnowiec. Władze samorządowe coraz częściej wymagają, by posiadacze dyplomów MBA z Collegium Humanum, którzy pełnią funkcje nadzorcze, zdawali egzamin państwowy.
Zmiany te są odpowiedzią na zarzuty wobec Collegium Humanum. Podejrzewa się, że dyplomy miały być wydawane w przyspieszonym trybie, a w niektórych przypadkach za opłatą, bez wymaganego procesu dydaktycznego. Sprawa jest badana przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, które zatrzymało już kilkanaście osób, w tym byłego rektora uczelni.
Powrót do surowych wymagań
Przed 2017 rokiem, aby zasiadać w radach nadzorczych, konieczne było zdanie państwowego egzaminu lub posiadanie tytułu naukowego. Zmiany wprowadzone przez rząd PiS umożliwiły ominięcie egzaminu dzięki dyplomom MBA, co doprowadziło do dziesięciokrotnego spadku liczby osób przystępujących do egzaminu. Obecnie Ministerstwo Aktywów Państwowych pracuje nad nowelizacją przepisów, która miałaby przywrócić surowsze wymagania dla kandydatów do organów nadzorczych spółek publicznych.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze