Do tragedii doszło na niezamieszkanej posesji w Łopienniku Nadrzecznym. Właściciel pojawia się tam zwykle co dwa dni, żeby doglądać gołębi, dać im wody i paszy. W ubiegły wtorek, kiedy jak zwykle przyszedł dopełnić tych obowiązków, przeżył szok na widok zwłok pływających w studni. Ciało wydobyli na powierzchnię strażacy, ale na ratunek było za późno.
Denat to 31-letni mieszkaniec sąsiedniej Olszanki. Z pierwszych ustaleń śledczych wynika, że ostatni raz mężczyzna był widziany przez rodzinę w sobotę, 13 października. Przez niezamieszkaną posesję w Łopienniku Nadrzecznym przechodził dość często, skracając sobie drogę do domu.
Warto dodać, że hodowca gołębi przebywał w Łopienniku Nadrzecznym w niedzielę, 14 października. Nie zauważył wówczas jednak niczego podejrzanego. Po zaczerpnięciu wody nakrył studnię blachą i pojechał do domu. Z tego wynika, że do tragedii doszło w okresie pomiędzy dwoma wizytami właściciela posesji.
- Wstępne oględziny ciała wskazują, że do zdarzenia nie przyczyniły się osoby trzecie. Denat miał co prawda krwawienie z nosa, ale mogło do niego dojść w trakcie upadku do studni. Zlecona została sekcja zwłok, aby ustalić dokładne przyczyny zgonu mężczyzny - informuje prokurator Józef Nowosad z Prokuratury Rejonowej w Krasnymstawie.
Napisz komentarz
Komentarze