Do tragedii doszło, jak pisaliśmy w ubiegłym tygodniu, w niedzielę, 26 kwietnia, około godz. 12.30. Ręce kobiety wystające ze zsypu na węgiel zauważyli sąsiedzi. Wołali ją, pytali, czy potrzebuje pomocy, ale nie odpowiadała, więc pomyśleli, że zasłabła albo straciła przytomność. Wezwali policję i pogotowie. Na pomoc niestety było za późno. 60-latka już nie żyła.
Okazało się, że drzwi wejściowe do domu są zamknięte, więc wezwano strażaków, żeby je wyważyli. Dopiero wtedy ratownicy i policjanci mogli wejść do środka. W mieszkaniu była tylko 90-letnia matka denatki. Ona nie wymagała pomocy medycznej. Ruszyli więc na pomoc córce, która się nią opiekowała. Utknęła w piwnicy. 60-latka zastygła w pozycji, jakby próbowała wydostać się na zewnątrz przez okienko zsypu na węgiel. Podobno wychodziła i wchodziła tędy, bo zatrzasnęły się drzwi wejściowe. Prawdopodobnie jej serce po raz kolejny takiego wysiłku nie wytrzymało...
Śledczy wykluczyli udział innych osób w zdarzeniu. Uznali, że kobieta zmarła z przyczyn chorobowych.
- Nic nie wskazuje na to, że mogło być to przestępstwo. Nie była konieczna sekcja zwłok – mówi Lech Wieczerza, szef chełmskich prokuratorów.
Ciało kobiety odebrała rodzina.
Napisz komentarz
Komentarze