W niedzielę (6 grudnia) mieszkaniec Stasina Dolnego wyszedł z psami na spacer w stronę pobliskiego zagajnika. To, co odkrył, zmroziło mu krew w żyłach. W krzakach leżała ludzka czaszka. Mężczyzna natychmiast zawiadomił policję.
- Zgłoszenie otrzymaliśmy w niedzielę po południu. We wskazane przez świadka miejsce zostali skierowani policjanci. Pracowali tam przez trzy dni. Teren był bardzo trudny, bo zakrzaczony, miejscami podmokły – mówi komisarz Ewa Czyż z Komendy Miejskiej Policji w Chełmie.
Policjanci i strażacy, także ochotnicy, musieli wykarczować część terenu w poszukiwaniu kości. Przez trzy dni przeczesywano go wzdłuż i wszerz pod nadzorem prokuratora z Prokuratury Rejonowej w Chełmie.
- 7 grudnia w akcji uczestniczyły trzy zastępy: jeden z KMP PSP w Chełmie i ochotnicy z OSP w Kaniem i Wierzbicy, w sumie 13 ratowników - mówi zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Chełmie bryg. mgr inż. Wojciech Chudoba.
Znaleziono m.in. czaszkę, miednicę, fragmenty ręki i inne kości. Szczątki nie wyglądały na bardzo stare. Na dodatek znaleziono w tym miejscy także elementy ubrania, m.in. stanika, co wskazywałoby na to, że denatką była kobieta.
- Szczątki zostaną przekazane do zakładu medycyny sądowej, gdzie będą przeprowadzone badania, które pomogą zidentyfikować nieżyjącą osobę - mówi Lech Wieczerza, szef chełmskich prokuratorów.
Pobrane miały być także próbki DNA. Ponieważ możliwe jest, że to kobieta, która nagle zniknęła bez śladu kilka lub kilkanaście lat temu, zostaną porównane z listą osób zaginionych.
- To przerażające - mówi mieszkanka gminy - Czegoś takiego u nas dawno nie było. Nie wiadomo, czy to było jakieś morderstwo, czy ktoś po prostu zgubił się i zamarzł. Mamy nadzieję, że policja to wyjaśni.
Napisz komentarz
Komentarze