W Urzędzie Gminy w Białopolu sprzątaczki co godzinę przecierają klamki drzwi. Metal świeci się już się od ciągłego używania środków dezynfekujących. Gdy interesant wchodzi, ktoś z pracowników czujnie wygląda i prosi o dezynfekcję rąk. Ludzie się boją, chociaż wielu ma już za sobą zakażenie koronawirusem. Dobrze pamiętają pierwszą falę pandemii, gdy pojawiły się plotki, że Białopole zostanie zamknięte i otoczone kordonem wojskowym. Dostawcy nie chcieli zaopatrywać miejscowych sklepów. Kierowcy tirów przestali się zatrzymywać, by kupić w piekarni GS-u chleb, z którego słynie Białopole. Wszystko przez głośną sprawę byłego księdza proboszcza, który jako jeden z pierwszych pacjentów trafił do szpitala zakażony koronawirusem i tam zmarł.
Urzędnicy znowu w strachu
- Kto to wie, czy jeszcze jestem odporna - zastanawia się jedna z mieszkanek, która chorobę ma już za sobą. Przeszła ją lekko, ale potem pojawiły się inne problemy zdrowotne. Czy związane z Covid-19? Nikt tego nie zbadał.
- W związku z nowymi wytycznymi przechodzimy na pracę zdalną hybrydową. Pracownicy podzieleni są na dwie grupy. Jedna grupa jest w urzędzie, druga w domu pracuje zdalnie - poinformowała w piątek sekretarz gminy Beata Augustynek.
W sąsiednim samorządzie - w gminie Żmudź - ledwie kilka osób przychodzi do pracy do urzędu. Pozostali mają koronawirusa, albo są na kwarantannie. Rozeszła się plotka, że również pani wójt prycha i kicha, i nie chce się zbadać.
- Miałam test robiony w ubiegły wtorek. Był negatywny. Czuję się dobrze. Jeszcze się trzymam - zapewniała na początku ubiegłego tygodnia wójt Edyta Niezgoda. Na palcach rąk policzyła pracowników, którzy jeszcze razem z nią trwają na posterunku. - Praktycznie nie wychodzę z sekretariatu. Ciągle jest coś do załatwienia - opowiada.
Po kraju rozlała się trzecia fala koronawirusa. W niektórych szpitalach brakuje już miejsc. Wojewoda lubelski apeluje na konferencjach, by nie lekceważyć objawów i zgłaszać się do badań na obecność Covid-19. Zwiększa liczbę łóżek szpitalnych dla chorych na SARS-Co-V2. Dużo ludzi trafia jednak do szpitali zbyt późno, przez to coraz więcej pacjentów leży na OIOM pod respiratorami. Coraz głośniej mówi się o wprowadzeniu jeszcze bardziej restrykcyjnych obostrzeń. Lockdown obowiązuje już od soboty, ale może być jeszcze gorzej. Ograniczono działalność galerii handlowych, zamknięto hotele, kina, teatry, muzea. Ale nie kościoły...
Ksiądz zaprasza... na kawę
A w kościele w Białopolu pełne rozluźnienie. Pytamy więc, co w sprawie skargi zostało zrobione. Dyrektorka chełmskiego sanepidu odsyła nas do rzecznika w Lublinie. Wysyłamy więc tam maila z długą listą pytań, m.in ile osób może przebywać w kościele, co ewentualnie grozi księdzu za niestosowanie się do ograniczeń związanych z zapobieganiem rozprzestrzeniania się epidemii? Czy zawiadomiono policję? Jakie są ustalenia sanepidu i ewentualne dalsze działania? Rzecznik odpowiada tylko na część pytań:
"Potwierdzam, że do Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Chełmie wpłynęła anonimowa informacja dotycząca jednej z parafii w powiecie chełmskim. Prowadzone jest postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Na chwilę obecną ustalono, że od stycznia wprowadzona została dodatkowa msza święta, celem zmniejszenia liczby osób uczestniczących jednorazowo w mszy świętej. Rozważane jest także wprowadzenie dodatkowych mszy w związku z obecną sytuacją epidemiologiczną w kraju. Postępowanie wyjaśniające w toku". - napisała do naszej redakcji Katarzyna Wnuk, rzeczniczka prasowa Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie.
W kościołach obowiązuje limit osób - maksymalnie 1 osoba na 15 m2, przy zachowaniu odległości nie mniejszej niż 1,5 m. Co na to ksiądz proboszcz miejscowej parafii? Stosuje się do tych zasad?
Okazuje się, że najchętniej porozmawiałby o tym z dziennikarką osobiście, przy kawie. Ostatnio nie podobało mu się, co gazeta napisała. Trudno w tę propozycję nam uwierzyć. Przy kawie? W dobie koronawirusa? Mamy przecież możliwość rozmowy przez telefon, wysłania e-maila. A na msze u księdza podobno przychodzi nawet po 100 osób...
Bo trudno kogoś wyrzucić
- Rozmawiam z parafianami o obowiązujących zasadach. Mówię o przepisach, przypominam o limicie miejsc w kościele i obowiązku noszenia maseczek. W kościele są wyznaczone miejsca. Nikt nikogo nie namawia do przychodzenia do kościoła. Co mam jednak zrobić, gdy przyjdzie kilka osób więcej? Kogo wyprosić? Staram się sam przestrzegać wszystkich obostrzeń, dezynfekuję ręce przed komunią ... - przekonuje ksiądz proboszcz Marian Wyrwa. W końcu zgodził się z nami porozmawiać, ale pod warunkiem, że będzie mógł autoryzować swoje wypowiedzi.
- To są strasznie trudne tematy, także wtedy, gdy idę do chorych... - opowiada ksiądz. Podkreśla w rozmowie, jaka to duża odpowiedzialność na nim spoczywa. Jego zdaniem na mszach jest tylko o kilka osób więcej. Żeby od razu z tego powodu donosy składać, media zawiadamiać...!
Wysłaliśmy do księdza proboszcza maila z prośbą o autoryzację cytowanych wypowiedzi, ale nie odpowiedział i nie oddzwonił. Może dlatego, że zadaliśmy jeszcze kilka dodatkowych pytań. Dosyć trudnych w tej sytuacji.
Pytamy więc parafian o niedzielne msze i kilka osób, które na nie przychodzą. Jedna z mieszkanek gminy otwiera ze zdumienia oczy.
- Kilka? Tak ksiądz powiedział? - docieka zaskoczona. - W sąsiedniej parafii na drzwiach kościoła wywieszana jest karta z liczbą osób, które mogą wejść. Gdy limit jest wyczerpany, ksiądz odwraca kartkę na drugą stronę i zamyka drzwi. Mszę można oglądać w internecie. U nas nawet nie wszyscy zakładają maseczki. Wyznaczonych miejsc nigdy nie widziałam. Zawsze jest tłum - twierdzi parafianka z Białopola.
Nikt jednak nie zawiadomił policji o tym, że w kościele w Białopolu nie stosowane są normy dotyczące liczby osób. Najwidoczniej nie ma ten donos uzasadnienia. I tak zapewne przesłuchiwani w tej sprawie parafianie doznaliby zbiorowej amnezji.
A jednak można...
W piątek (19 marca) w kościele w Białopolu zaczęły się rekolekcje. Nie można jednak powiedzieć, że po kontroli sanepidu i interwencji dziennikarskiej nic się nie zmieniło. Wręcz przeciwnie. Na drzwiach białopolskiej świątyni i w internecie ksiądz zamieścił ogłoszenie, że w kościele może przebywać maksymalnie 18 osób. W pierwszej kolejności na mszy pozostają te, które zamówiły intencje mszalne. Pozostali zachęcani są do słuchania mszy np. w samochodach. Msza rekolekcyjna była nadawana przez Facebook na żywo. Okazuje się, że jednak można wyprosić z kościoła... kulturalnie.
Napisz komentarz
Komentarze