Historię o czołgu usłyszał Wacław Nafalski, strażak, prezes gminnej OSP i prezes Banku Spółdzielczego w Białopolu. Postanowił sprawę nagłośnić. Odpytał o ten czołg tych, którzy mogą coś jeszcze pamiętać. Zaangażował też radnego z Teresina Leszka Goszczyńskiego.
Armata? U nas zawsze się przyda!
- Szkoda by było, żeby takie coś przepadło. Ludzie starsi wymierają. Niedługo już nikt nie będzie o tym wiedział - mówi Nafalski.
- Macie czołg i nic mi nie mówicie? Taki z armatą przydałby się w mojej gminie! - żartuje wójt gminy Białopole Henryk Maruszewski, który historię o utopionym czołgu usłyszał całkiem niedawno.
Gdyby faktycznie czołg, czy też wóz pancerny, odnalazł się w Teresinie, byłaby to gratka dla miłośników historii. Czołgi na pomnikach stoją w gminach Dubienka i Sawin. Dorohusk na postumencie ma armatę. Gmina Białopole miałaby swój wóz pancerny. To nie byle jaka atrakcja. Podobno na wolnym rynku taki pojazd wart jest nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.
- Znam tę historię. Z detalami opowiada ją najstarszy mieszkaniec naszej miejscowości. Jest teraz chory i nie mógł się spotkać - żałuje pan Henryk Zdybel z Teresina. On jednak też coś słyszał i co nieco pamięta. Historia wydaje się bardzo wiarygodna.
Pan Kazimierz Kamiński, także mieszkaniec Teresina, twierdzi, że opisywane zdarzenia miały miejsce w 1944 roku. W Teresinie w szkole stacjonował sztab niemiecki. Niedaleko działała kuchnia frontowa. W czerwcu o świcie Niemcy ruszyli na Dubienkę. Potem był odwrót. Na tzw. górze teresińskiej bronili się Niemcy atakowani przez Rosjan. Na wyposażeniu w bazie mieli wóz pancerny. Podczas ucieczki utopili go w bagnistej drodze wśród pól, w pobliżu grobli. Nie chcieli go tam zostawić. By go wyciągnąć, rozebrali pobliską stodołę. Deski z niej kładli na drogę, by utwardzić przejazd. Nic to nie dało. "Pancerniak" zatonął w bagnistym gruncie. W późniejszych latach, gdy tą drogą jeździły żelazne wozy, dudniły, stukając o metalowy dach. Mówiono wtedy, że jedzie się po czołgu. Czas mijał, drogę utwardzano. Dziś jest przejezdna i trudno uwierzyć, że kiedyś było tam tak głębokie bagno. Nawierzchnia została wysypana kamieniem. Nawożony był przez wiele lat. Tuż obok płynie woda.
- Ta wieś była kiedyś gęsto zaludniona. Mieliśmy 92 numery domów. W miejscu, gdzie zatonął ten czołg, było ok. 10 gospodarstw. Dziś jest tylko jedno - opowiadają mieszkańcy.
Żelaźniaki dudniły o dach
Wieś Teresin jest dosyć rozległa. Ma trzy odnogi. Trzeba się dobrze orientować w terenie, by odnaleźć właściwą drogę prowadzącą wśród pól przy grobli. Mówi się o niej, że to droga przez Majdan. Jedyna dojazdowa do pobliskich pól. Jeśli ktoś miałby ją rozkopać, to na krótko, bo w przeciwnym razie uniemożliwi rolnikom prace polowe. Dlatego też nie pozwolą oni na kopanie "na dziko". Władzom gminy Białopole wcale się nie uśmiecha naprawianie drogi, zwłaszcza jeśli ktoś zechce ją głęboko rozkopać w poszukiwaniu wielotonowej maszyny. Na szczęście miejscowi są w stanie wskazać miejsce położenia czołgu, z dokładnością do kilku metrów. Wóz albo tam jest, albo nie ma czego szukać i historię należy włożyć między bajki. Chętnych na poszukiwanie skarbów powstrzymuje też obawa, że mogą natrafić na niewybuchy. W sumie to trochę dziwne, że ludzie kiedyś nie bali się jeździć po dachu czołgu, który mógł mieć amunicję w środku.
Tylko raz kiedyś trafiła się grupa osób zainteresowanych znaleziskiem. Pojawili się niezapowiedziani i przepadli. - Jeździli tam jacyś ludzie z wykrywaczem metali. Nie wiem jednak, czy im coś zabrzęczało. Nie pochwalili się - mówi Zdybel.
- Ten czołg to nam raczej do niczego nie jest potrzebny. Może ktoś zechce go odkopać. Może nasz Teresin stanie się sławny. Jest tylu miłośników historii, są programy historyczne... Może ktoś się zainteresuje - mówi radny Goszczyński.
W ubiegłym roku części pojazdu pancernego wydobyto w Jadwininie koło Pabianic w województwie łódzkim. O sprawie było głośno.
Warto szukać!
Chełmski konserwator zabytków mówi, że takie znalezisko byłoby rzeczywiście bardzo interesujące.
- Parę ładnych lat temu próbowaliśmy znaleźć czołg w Sielcu. Okazało się, że go nie ma, ale pod wodą jest jakiś metal. Były też prowadzone poszukiwania kilku czołgów 7 TP na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim. Mieliśmy dosyć wiarygodną relację, że wprowadzono je do wąwozu. Niestety, to się nie potwierdziło - mówi Paweł Wira, kierownik chełmskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Lublinie. - Nie wiem, czy szukano we właściwym miejscu...
Czołgów tych szukano z pomocą wykrywaczy metali. Urządzenia są w stanie określić masę obiektu. Jeśli pomiary są obiecujące, można dokonać odwiertów w gruncie, a nawet wykonać wykop.
- Wydajemy pozwolenia na poszukiwania z wykrywaczem metali. Oczywiście mogą być prowadzone jedynie za zgodą właściciela gruntu - mówi Wira.
Na podstawie takich zezwoleń ostatnio w gminie Sawin odnaleziono pamiątki z I i II wojny światowej oraz z powstania styczniowego. Były to m.in. łuski po nabojach, fragmenty nakładek na gąsienice czołgu. Jeśli w Teresinie wykrywacz metali pokaże, że warto kopać, trzeba na to uzyskać pozwolenie od konserwatora zabytków. Przy pracach powinien być obecny archeolog. Zdaniem Wiry, warto szukać, bo pancerne pojazdy miały solidne, grube blachy, które mogły się zachować w całkiem dobrym stanie. Oczywiście wszystko zależy od gruntu, w jakim zakopana jest maszyna. Jeżeli jest kompletna, może ważyć nawet kilkanaście ton.
Co by się stało z wozem pancernym, gdyby już został odkopany?
- Jeżeli uznany zostanie za zabytek archeologiczny, wydajemy pozwolenie na jego przekazanie do muzeum - mówi Wira.
Zazwyczaj za zabytki archeologiczne uznawane są przedmioty, które mają co najmniej sto lat. Nie ma jednak co do tego reguły. Czołg może też trafić do jakiejś izby pamięci, by lokalna społeczność mogła go zobaczyć. Dla historii danej miejscowości to pamiątka wręcz bezcenna.
Jedni wierzą, że wóz pancerny rzeczywiście zakopany jest w drodze w Teresinie. Inni się z tego śmieją. Zanim się nie przekonamy, co tam faktycznie jest, niedowiarków będzie wielu.
Czytaj także z Białopola: Nie ma chętnych na tani prąd
Napisz komentarz
Komentarze