Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Gm. Wola Uhruska: Zabrali mi moją Ukrainkę!

- Co ja takiego złego zrobiłem? Komu jakąś krzywdę wyrządziłem? - rozpacza mieszkaniec gminy, mąż i ojciec. Niedawno dał schronienie w swoim domu pani Oli, Ukraince z dwójką dzieci. Twierdzi, że chciała u niego zostać, ale mu ją zabrano.
Gm. Wola Uhruska: Zabrali mi moją Ukrainkę!

Autor: Fot. Pixabay (ilustracyjna)

- Czy u mnie w domu jakieś picie jest? - złości się urażony pan Aleksy. O wybuchu wojny zaangażował się bardzo mocno w pomoc uchodźcom. Pomaga w ich transporcie. Ukrainkę z dziećmi odebrał z punktu recepcyjnego w Dorohusku. Miała jechać do ośrodka w Parczewie, ale zatrzymała się u niego.

- Zapytała, czy może zostać. Powiedziałem jej: "Ola, nie ma problemu!" W niedzielę pojechaliśmy z dziećmi do muzeum, potem do podziemi kredowych. Wszystkim się podobało. Dzieci zachwycone. Ola znowu zapytała, czy może u nas zostać - opowiada mieszkaniec Woli Uhruskiej.

Gospodarz przekonuje, że Ukrainka dobrze się u niego czuła i była bezpieczna. Decyzji o przyjęciu jej pod swój dach nie podjął pochopnie. Chciał  załatwić wszystkie formalności, więc pojechał wraz z żoną do Urzędu Gminy w Woli Uhruskiej, by zgłosić miejsce pobytu uchodźców. Jak twierdzi - nie minęły dwie godziny, a odwiedziły go dwie panie.

- Powiedziały nam, że jesteśmy niewydolni, bo korzystaliśmy w ubiegłym roku z pieniędzy z opieki społecznej. Ola się wystraszyła, nie chciała, żebym miał jakieś kłopoty i pojechała z nimi - żali się gospodarz. - Ja pomagam z potrzeby serca! Ani kopiejki nie wziąłem od ludzi, których wożę z punktu recepcyjnego pod wskazane adresy. Zawsze to konsultuję. Wszyscy mnie chwalą. Wójtowie mi dziękują... - dodaje załamanym głosem pan Aleksy.

Pana Aleksego mocno zabolała historia z odebraną mu Ukrainą. Jest przekonany, że stworzył jej i jej dzieciom dobre warunki. - Miała swój pokoik, własne łóżko. Załatwiłem jej wózek, ubrania i zabawki dla dzieci - przekonuje.

Wypytywany jednak o szczegóły, przyznaje, że mieszka w 42-metrowym domu wraz z małżonką i... czwórką własnych dzieci. Aż trudno uwierzyć, że znalazł miejsce dla gości.

Gdy żona pana Aleksego usłyszała od pań, które ją odwiedziły, że nie wolno jej przyjmować uchodźców, bo i tak zostaną zabrani, rozpłakała się. Pan Aleksy też płacze, bo nie daje mu to spokoju. A tak bardzo się starał pomóc potrzebującym! Ten cios przeżyły też ciężko jego dzieci, zwłaszcza nastoletnia córka, która chciała zostać wolontariuszką. 

Pan Aleksy dobrze wie, że powinien dostać 40 zł dziennie za to, że przygarnął uchodźców. Liczył też na zwrot pieniędzy za energię elektryczną. W końcu, jak mówi, urzędnicy też pomagają za pieniądze, bo to ich praca. Nic złego więc nie zrobił.

- Jeżeli mam być w taki sposób traktowany, to nie wezmę już żadnych pieniędzy z pomocy społecznej. Żebym miał jeść obierki z kartofli, to do nich nie pójdę! - zarzeka się gospodarz.

To niecodzienne zdarzenie potwierdza wójt Jan Łukasik, ale w piątek nie wyjawił nam szczegółów, bo twierdził, że jeszcze ich nie zna. Obiecał nam rozmowę w poniedziałek. 

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że pan Aleksy udał się do urzędu, by zarejestrować pobyt Ukrainki z dzieckiem. Osoba koordynująca pomoc uchodźcom zaproponowała inne miejsce kwaterunku - w świetlicy w Siedliszczu, gdzie matka z dzieckiem mogłaby otrzymać własny pokój i przebywałaby w towarzystwie rodaczek z Ukrainy, które również tam zamieszkują. Mężczyzna na wieść o tym zareagował dość emocjonalnie, mylnie pojmując ową propozycję jako próbę „odebrania mu” uchodźców. Ponoć obywatelka Ukrainy otrzymała możliwość wyboru miejsca pobytu na terenie gminy i, jak stwierdziła, "po konsultacji z mężem wybierze, gdzie chce przebywać". Następnego dnia, z pomocą dwóch rodaczek przebywających w świetlicy wiejskiej w Siedliszczu, przeprowadziła się tam wraz z dzieckiem.

O sprawie szybko zrobiło się głośno wśród mieszkańców Siedliszcza, powtarzających narrację mężczyzny o „odebraniu mu Ukrainek przez urzędników”. Przyjmując jednak nawet tę wersję, ci, z którymi rozmawialiśmy, zgodnie twierdzą, że była to dobra decyzja i z pewnością sąsiadce zza wschodniej granicy będzie lepiej w zorganizowanym miejscu pobytu wśród swoich rodaczek. 

Czytaj także: Tekturowe "miasteczko" dla uchodźców [ZDJĘCIA]

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

polak 01.04.2022 18:28
co wam się płyta zacięła

polak 01.04.2022 07:02
zmieńcie kuż tą płytę

ignac 27.03.2022 10:20
niech zajmie się normalną pracą i nie szuka wrażeń

Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklamadotacje rpo
Reklama
Reklama