Pożar w Politówce wybuchł w poniedziałek 16 kwietnia. Było już po północy. Ogień zauważyła sąsiadka mieszkająca w dalszej części wsi. Palił się drewniany budynek gospodarczy. Łunę było widać z daleka. Zaalarmowano straż pożarną. Zanim jednak strażacy dojechali, pożar objął pobliski, drewniany budynek gospodarczy i przeniósł się do sąsiadów na dużą stodołę i garaż wraz ze stolarnią. Ogień nie był łatwy do ugaszenia, bo w budynkach zgromadzono bardzo dużo sprzętu oraz drewno opałowe.
Niedawno w Leśniowicach spalił się warsztat wraz z samochodami i sprzętem oraz wyposażeniem biura. Tam prawdopodobną przyczyną zaprószenia ognia było zwarcie instalacji elektrycznej. Minęły zaledwie dwa miesiące i w niedalekiej odległości wybuchł kolejny pożar. Mieszkańcy gminy są tym przerażeni. Boją się o swój majątek i życie.
Ktoś zaprószył ogień
- Gdy zobaczyłam ogień, złapałam kluczyki i chciałam wyprowadzić swój samochód z płonącego garażu. Na szczęście znajomy mnie przed tym powstrzymał. Nie myślałam, że coś może mi się stać. Wybiegłam z domu w samej koszuli. Garaż już się palił - opowiada pani Bożena Borsuk. - Wraz z mężem pracowaliśmy ciężko, odkładaliśmy każdą złotówkę. W wieku 60 lat musimy zaczynać wszystko od nowa - mówi łamiącym się głosem.
Straż pożarna otrzymała informację o pożarze ok. godz. 2. Akcja gaśnicza trwała ponad 6 godzin. Wzięło w niej udział 34 strażaków. Na miejscu była również policja. Straty oszacowano na 280 tys. zł. Spaliły się budynki i znajdujące się w nich maszyny rolnicze, dwa samochody, sprzęt warsztatowy. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń.
- Przyczyną pożaru było zaprószenie ognia przez osobę o nieustalonej tożsamości - mówi Wojciech Chudoba, rzecznik KM PSP w Chełmie.
Czym uprawiać pola?
- Strażacy pokazali nam, gdzie najprawdopodobniej zaczęło się palić. Niedaleko jest ścieżka, każdy mógł tędy przechodzić. My jednak nikogo nie widzieliśmy - mówi Lucyna Woźniak, starsza pani, w której obejściu wybuchł pożar. Strażacy wytłumaczyli poszkodowanym, że ogień nie mógł rozniecić się od zapałki, czy niedopałka papierosa. Nie było tam słomy ani innych materiałów łatwopalnych. Może ktoś podłożył rozżarzone polano. Czy tak było, nie wiadomo.
- Nie mamy wrogów, nikomu nic nie zrobiliśmy - dodaje gospodyni, patrząc na pogorzelisko, które młodsi członkowie rodziny zaczęli już uprzątać. Wszystkie stojące tam maszyny spaliły się doszczętnie. Mnóstwo opału poszło z dymem.
- Spaliły się nasze samochody. Nie mam nawet czym dojechać do pracy - mówi pani Bożena.
W garażu stał ciągnik i przyczepa załadowana zbożem, przygotowana na transport do skupu. Był tam też sprzęt rolniczy, niezbędny na wiosnę - opryskiwacz, rozrzutnik do gnoju. Zmagazynowano tam również tarcicę na budowę.
- Mój mąż przez całe życie zbierał wyposażenie warsztatu. To było jego oczko w głowie. Gdy ktoś czegoś potrzebował, zawsze mógł u niego się poratować. Miał heblarkę, spawarkę, szlifierki kątówki - wylicza pani Bożena. W garażu stały również cztery rowery i kosiarka.
- Nie mam z czym wyjść do pracy w ogrodzie. Motykę pożyczyłam, a grabie kupić musiałam na targu - dodaje.
Na szczęście strażakom udało się uratować trzy psy zamknięte w boksie. Ich buda już zaczęła się palić. Nie szczekały tamtej nocy.
Potrzebna jest pomoc
Wójt gminy Leśniowice wystosował apel o pomoc dla pogorzelców. Potrzebują oni pieniędzy na odbudowę i zakup sprzętu rolniczego. Osoby, które chciałyby wesprzeć pogorzelców finansowo, mogą dokonać wpłaty do 15 maja u sołtysa wsi lub bezpośrednio na rachunek: Bank Spółdzielczy: 70819500092001000019480043.
- Nie bądźmy obojętni na los ludzi dotkniętych nieszczęściem. Bardzo liczymy na państwa ofiarność - podkreśla Wiesław Radzięciak.
Teraz artykuły:
"Markowe" podróbki zatrzymane na granicy - mundurowi na nudę nie mogli narzekać [TUTAJ]
Napisz komentarz
Komentarze