O zdarzeniu z 24 maja na postoju taksówek przy pl. Gdańskim w Chełmie pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Jak wynika z zeznań poszkodowanej, ktoś otworzył drzwi jej taksówki i wrzucił do środka palącą się szmatę. Buchnął ogień. Kobieta wyskoczyła z auta. Na ratunek natychmiast przybiegł inny taksówkarz z tej samej korporacji. Płomienie udało się ugasić, ale podpalacz uciekł. Nie wiadomo, czy jest szansa, by go namierzyć. Policja sprawy ostatecznie nie umorzyła, ale – zasłaniając się dobrem dochodzenia - nie chce zdradzać szczegółów.
Jak mówił nam przedstawiciel korporacji Van Taxi, według wstępnej opinii policji, przyczyną pożaru mogło być zwarcie instalacji. Jest przekonany, że to niemożliwe.
- To było podpalenie. Kobieta, która siedziała za kierownicą taksówki, przecież słyszała, jak otwierają się przednie drzwi od strony pasażera i widziała mężczyznę w kapturze wrzucającego coś do środka – mówił nam pan Jerzy.
Zaczęła palić się tapicerka i deska rozdzielcza, lewarek, taksometry i kasa fiskalna. Spaliły się paragony. Kolega z tej samej firmy przewozowej pomógł kobiecie ugasić ogień. Zawiadomiono policję. Pan Jerzy obawiał się jednak, że sprawa zostanie umorzona.
- Dochodzenie prowadzone jest w kierunku uszkodzenia mienia – powiedziała nam w ubiegłym tygodniu sierżant Angelika Głąb-Kunysz z KMP w Chełmie. – Dla jego dobra, nie udzielamy żadnych informacji w tej sprawie.
Teraz czytane: Awaria samolotu w powietrzu - student PWSZ musiał lądować awaryjnie
Napisz komentarz
Komentarze