Ożywiona debata na temat podatków, a zwłaszcza stawek obowiązujących w przypadku różnego rodzaju nieruchomości, przetoczyła w czasie ostatniej sesji rady miasta. Czas najwyższy, ponieważ uchwała budżetowa już za pasem. Należałoby więc wiedzieć, na jakie wpływy może liczyć miasto z tytułu wpływów podatkowych właśnie. Co roku powraca też pytanie o to, co z tymi stawkami zrobić. Pozostawić na tym samym poziomie? Podwyższyć? A może, nie daj Bóg, obniżyć?
- Radny Mariusz Grams złożył własny projekt uchwały w sprawie stawek podatków od nieruchomości. Warto przypomnieć, jakie wyliczenia w tym zakresie proponuje ustawa. Otóż, jak zwykle zresztą, zaproponowano, aby stawki skorygować o wskaźnik inflacji, czyli 2,7%. Pan burmistrz zasugerował z kolei, aby obowiązujące w tej chwili stawki podnieść o 5%. Pan radny chciałby natomiast, aby te stawki podnieść właśnie o wskaźnik ustawowy, a więc 2,7% - wyjaśniła przewodnicząca rady miasta Iwona Herda.
Radny Grams przypomniał z kolei, że wówczas, kiedy pełnił jeszcze funkcję wiceprzewodniczącego rady miasta (pod koniec 2023 i na początku 2024 roku), rada miasta zaproponowała, aby podwyższyć stawki obowiązujących podatków nie o 15% (jak sugerowało Ministerstwo Finansów), ale by ta podwyżka kształtowała się na poziomie od ok. 5 do 10%.
- Tak więc nie podwyższyliśmy wówczas podatków o 30%, idąc tokiem rozumowania obecnego pana burmistrza, ale podwyżka była niższa niż ustalony wskaźnik inflacyjny – bronił swojego pomysłu na podatki radny.
W jego opinii burmistrz popełnił błąd, proponując korekty w oparciu o próg 5%.
- W okresie, kiedy pan burmistrz był jeszcze kandydatem, nieustannie podnosił argument wysokich kosztów życia w naszym mieście. A teraz? Nie patrzy już na mieszkańców, tylko na budżet – uderzył w Adamca Grams.
Zarówno przewodnicząca Herda, jak i skarbnik miasta Sławomir Kowalski przypomnieli radnemu o tym, że tylko niektóre stawki obowiązujących w mieście podatków są maksymalne, odzwierciedlające te, które odnotowano w ustawie. One zostaną podniesione o wskaźnik 2,7%. Inne natomiast zostaną podniesione średnio o 5%, co sprawi, że w istocie pozostaną na poziomie ok. 80% zasugerowanych przez ministerstwo stawek maksymalnych.
- Sam pan zaznaczył, że wszystko drożeje. Miasto także musi ponosić koszty tych zmian. Tak więc proponujemy, aby realnie podwyższyć obowiązujące stawki o wskaźnik ok. 5%. Jeśli podwyższylibyśmy je tylko o 2,7%, to de facto byłaby to obniżka, ponieważ inflacja jest teraz wyższa. W tej chwili naszego budżetu absolutnie na to nie stać. W ciągu kilku ostatnich lat deficyt operacyjny wzrósł. Warto też przypomnieć, że nasz największy podatnik, jeśli idzie o podatek od nieruchomości, co roku odprowadza tego podatku coraz mniej. Podstawa opodatkowania ulega systematycznemu zmniejszeniu. Mowa oczywiście o cementowni – przypomniał Kowalski.
W 2025 roku miasto otrzyma o ok. 400 tys. mniej niż dotychczas – właśnie z powodu stopniowego wyburzania obiektów po cementowni.
Radny pozostawał jednak nieustępliwy w swojej argumentacji i raz jeszcze przypomniał, że w poprzednich latach rada podnosiła podatki tylko o zaproponowany przez ministerstwo wskaźnik lub ułamek tego wskaźnika.
- Chciałbym tylko wyjaśniać raz jeszcze ten mechanizm tym, którzy go być może nie rozumieją. Pan radny mówi o podwyżce. Oczywiście, w ujęciu nominalnym tę podwyżkę można zaobserwować. W ujęciu ekonomicznym jednak sprawa wygląda zupełnie inaczej. Jeśli rosną nam dochody i wydatki o tę samą wartość, to tak naprawdę tych pieniędzy nie ma więcej. Podwyżkę skonsumują rosnące koszty. Wskaźnik ministra, czyli 2,7%, dotyczy zresztą tylko pierwszego półrocza, a prognozy są takie, że wskaźnik ten na koniec roku wyniesie nawet ponad 5% - podsumował dyskusję skarbnik miasta.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze